Percy patrzył na dziewczynę. Ubrana była w ciemne dżinsy i biały podkoszulek z logo Guns n’ Roses. Posiadała także pasek, przy którym przypięty był groźnie wyglądający, ogromny nóż. Chłopak zastanawiał się przez chwilę ile osób zabiła tą bronią. Szybko jednak odłożył te myśli na bok skupiając się nad tym by do krwawej kolekcji ofiar tego noża nie dołączyło dwóch herosów stojących naprzeciw dziewczyny. Przygotował się do ewentualnej obrony. Rozważał jak uratować siebie i Nica. Szczególnie, że dziewczyna miała przewagę - posiadała łuk. Mogła powystrzelać ich jak kaczki.
Muzyka
środa, 30 lipca 2014
Rozdział 11 cz. 1
Percy patrzył na dziewczynę. Ubrana była w ciemne dżinsy i biały podkoszulek z logo Guns n’ Roses. Posiadała także pasek, przy którym przypięty był groźnie wyglądający, ogromny nóż. Chłopak zastanawiał się przez chwilę ile osób zabiła tą bronią. Szybko jednak odłożył te myśli na bok skupiając się nad tym by do krwawej kolekcji ofiar tego noża nie dołączyło dwóch herosów stojących naprzeciw dziewczyny. Przygotował się do ewentualnej obrony. Rozważał jak uratować siebie i Nica. Szczególnie, że dziewczyna miała przewagę - posiadała łuk. Mogła powystrzelać ich jak kaczki.
sobota, 26 lipca 2014
Rozdział 10
czwartek, 24 lipca 2014
Rozdział 9
czwartek, 17 lipca 2014
Rozdział 8
Hej! Pozdrowienia z nad morza! Pisałam sobie na telefonie, bo chciałam dodać post w dniu swoich urodzin. No i się udało. Za wszystkie błędy przepraszam - strasznie źle pisze się na telefonie. No to miłego czytanie!
Percy za zgodą Chejrona został sprawnie przeniesiony do obozu Łowczyń. Artemida zrobiła jakieś boskie czary mary i chłopak stojąc w Wielkim Domu nagle siedział na kępce trawy tuż przed dziewczyną, z którą rozmawiał przez iryfon. Na oko Łowczyni miała 18 lat. Była zielonoką brunetką. Miała około 1,75 mera wzrostu. Była szczupła, ale umięśniona. Długie włosy powiewały jej na wietrze. Miała zdecydowany, dumny, ale przyjemny wyraz twarzy. Percy zorientował się, że wgapia się w dziewczynę z rozdziawioną buzią. Szybko się zreflektował: wstał, otrzepał spodnie i powiedział:
- Eee... Witaj? Miło Cię widzieć na żywo.
Dziewczyna się skrzywiła. No tak, podejście Łowczyń do facetów - pomyślał lekko zirytowany, acz rozbawiony miną brunetki Percy.
- Chodź za mną. Zaprowadzę Cię do Artemidy - powiedziała niby oschle, ale chłopak usłyszał w jej tonie jeszcze coś, jakby na kształt... Podziwu? Dziwne... - stwierdził w myślach. Szli pomiędzy namiotami. Obok nich w grupkach siedziały dziewczyny. Obserwowały chłopaka. Percy starał się na to nie zwracać uwagi. Łypiące nań Łowczynie wprawiały go w zakłopotanie. Nagle obok niego przebiegł wielki jak krowa wilk. Biedny Percy z przestrachu odskoczył na bok. Któraś z Łowczyń stojących niedaleko wzgardliwie prychnęła. Percy czuł się nieswojo w towarzystwie Łowczyń. Szczególnie, że nie było już Thali. Smutek ścisnął mu gardło, bo znów uświadomił sobie ile stracił. Dziewczyna weszła do jakiegoś namiotu dając chłopakowi znak aby poszedł za nią. Percy szybko ruszył w tamtą stronę i po chwili podziwiał wnętrze. Namiot był prosto wykonany. Było w nim sporo przestrzeni. Percy zobaczył młodą dziewczyne, w której rozpoznał Artemidę. Lekko skłonił się na przywitanie, a bogini się uśmiechnęła.
- Witaj Perseuszu Jacksonie - rzekła łagodnie.
- Witaj Artemido - odparł niepewnie chłopak. - Ja... Chciałbym Ci podziękować. Za możliwość zemsty, ale nie tylko. Również za uhonorowanie Annabeth gwiazdą. To dla mbie wiele znaczy
- Annabeth to była wspaniała dziewczyna - Artemida popatrzyła smutno na chłopaka. - Moje Łowczynie opowiedziały mi co syn Hadesa zrobił twoim opiekunom. Gdy tylko się dowiedziałam, rozpoczęłam polowanie. Złapałyśmy chłopaka. Miałam go natychmiast uśmiercić, lecz pojawiła się Nemezis, która przekonała mnie do zorganizowania jeszcze jednego polowania na Nica di Agelo. Dla Ciebie.
- Nemezis? - spytał Percy marszcząc brwi. Bogini zemsty... Podesłała mu miecz... Czy aż tak bardzo pragnie śmierci Nica z jego ręki, że przekonuje inną boginie do tego? Czy aż tak zależy jej na sprawiedliwiści? Percy nie bardzo chciał w to uwieżyć. Bogowie, jeśli coś robią to tylko i wyłącznie dla własnych kożyści...
- To bogini zemsty, nie wiesz o tym? - powiedziała Artemida do zamyślonego chłopaka.
- Wiem, wiem - odpowiedział lekceważąco Percy zajęty własnymi myślami. Po chwili zorientował się, że mogło to zabrzmieć niegrzecznie, więc chcąc się zreflektować odrzekł - Przepraszam, zamyśliłem się.
- Nic się nie stało. Rozumiem, że nie możesz doczekać się polowania - odparła łagodnie bogini.
- A w jaki sposób się to odbędzie? - spytał Percy.
- Widziałeś ten las wokół? Tam właśnie zostanie wyznaczona przestrzeń do łowów. Będzie ograniczona magiczną barierą tak, że nikt się nie wydostanie poza nią. Nico będzie bezbronną zwierzyną, a ty myśliwym uzbrojonym w broń. Rozumiesz? - Artemida patrzyła się na chłopaka wnikliwie.
Percy rozumiał. Aż za dobrze. Na Nica wydano wyrok śmierci. Nie ma możliwości ucieczki. Percy dopnie swego. Zemści się.
- Tak rozumiem - odparł chłopak z przerażającyn uśmiechem. Po raz pierwszy w życiu cieszył się z czyjejś śmierci. Nawet swojego pierwszego ojczyma w pewien sposób żałował. Ale Nica? - nie.
- Cieszę się. Polowanie odbędzie się jutro, pod wieczór. Chyba możemy zakończyć spotkanie, czyż nie?
- Tak. Dziękuje - odparł chłopak.
- Nie ma za co - rzekła Artemida i gestem dłoni kazała się mu oddalić.
Percy odwrócił się na pięcie i wyszedł. Zorientował się, że z miejsca, w którym został postawiony namiot Artemidy widać panorame całego obozu. Musiał przyznać, że wyglądał on imponująco. Rozstawione namioty przywodziły na myśl średniowieczny, rycerski obóz wojenny. Pomiędzy nimi gdzieniegdzie w małych grupkach siedziały Łowczynie. Biegało tu również pełno ogromnych wilków. W okół polany był las mieszany. Drzewa liściaste szeleściły na wietrze nadając temu miejscu magiczną atmosfere: tworzyły muzykę, którą mogło się usłyszeć tylko na łonie natury. Za to majestatycznie pnące się w góre drzewa iglaste stanowiły ozdobę lasu. Percy poczuł spokój. Wiedział, że za niedługo uda mu się pomścić mamę, Paula i Annabeth. Nagle z zaamyślenia wyrwało go czyjeś chrząknięcie. Chłopak obrócił się i zobaczył Łowczynie, która zaprowadziła go do bogini.
- Artemida kazała mi pokazać Ci twój namiot - wyjaśniła.
- Ok. No to prowadź - Percy ruchem dłoni poprosił by poszła przodem.
Dziewczyna ruszyła. Percy szedł tuż za nią. Jak się okazało jego namiot nie był daleko - został postawiony na tej samej górce, w pewnym oddaleneniu od obozu. Środki zapobiegawcze - pomyślał żartobliwie Percy. Namiot wykonany był ze sztywnego zielonego materiału, gdzieniegdzie ze wstawkami brązu i odcieni szarości. Wszedł do środka. Na podłodze leżały zielonobure, wełniane dywaniki. Przy przeciwległej ścianie namiotu leżała brązowa mata z szarym kocem i ciemnozieloną poduszką. Z boku stał składany stoliczek, na którym znajdował się całkiem nie pasujący do otoczenia laptop.
- Tu będziesz spał - stwierdziła fakt dziewczyna.
- Ok. Dzięki - odparł Percy.
- Nie ma za co - mruknęła i wyszła.
Percy rozsiadł się na macie opierając się plecami o ściane namiotu. Zamknął oczy. Już nie mógł się doczekać zemsty. Chciał popatrzeć synowi Hadesa w oczy, widzieć w nich strach. Uśmiechnął się do siebie i wyobrażając sobie okrutne, ale dla niego piękne sceny zasnął.
***
- Wstawaj - obudził go dziewczęcy głos. - Artemida ustaliła widzenie więźnia, tak byś mógł go nieco postraszyć.
Chłopak obrucił się i zobaczył znów tą samą dziewczyne co zaprowadziła go do Artemidy i namiotu. Percy potarł oczy i ziewnął. Łowczyni na to wywruciła oczami i gestem dłoni ponagliła chłopaka. Syn Posejdona wstał, wygładził rękoma ubranie i poszedł za dziewczyną, któta wyszła już z namiotu. Skierowali się w dół, do centrum obozu. Percy obserwował mijane po drodze Łowczynie. Nie patrzyły na niego zbyt przyjaźnie, ale on się tym nie przejmował. Wiedział, że miały przysięge, która je zobowiązywała. Rozumiał, że tak po prostu im łatwiej. Obrzydzały sobie wszystko co było związane z mężczyznami i dzięki temu nawet nie to, że musiały, ale po prostu nie chciały zadawać się z facetami.
W końcu dotarli do namiotu z więźniem. Weszli i Percy ujrzał wkulonego w róg namiotu, skutego w kajdany Nica. Chłopak wyglądał źle - jakby od bardzo dawna nic nie jadł. Wcześniej był szczupły, ale teraz był chorobliwie chudy. Percy'emu nie zrobiło się żal - nie czuł litości do Nica, a jedynie czystą nienawiść. Syn Hadesa za wszelką cene próbował coś powiedzieć, ale miał zakneblowaną buzie. Z jego ust wydobył się jedynie niezrozumiały bęłkot. Percy szyderczo się uśmiechnął.
- Witaj Nico. Powiem Ci, że już nie mogę się doczekać jutra - powiedział syn Posejdona groźnym tonem. - Pobawimy się nieco w kotka i myszkę, co? Ale będzie zabawa!
Percy zaśmiał się szaleńczo. Nico próbował uwolnić usta, tak aby coś powiedzieć, ale nie udawało mu się to. Syn Posejdona widząc wysiłek chłopaka cieszył się. Percy ni z tego ni z owego postanowił kopnąć syna Hadesa. Nico zawył z bólu i skulił się jeszcze bardziej. Percemu zrobiło to niesamowitą przyjemność. Kopnął więc jeszcze raz. I jeszcze. Po chwili okładał Nica, śmiejąc się. Łowczyni odciągnęła go.
- Jutro - powiedziała tylko.
Percy nie wiedział jak wytrzyma do polowania. Chciał już zakatować morderce.
- Na dzisiaj koniec - stwierdził do zakrwawionego chłopaka. - Ale jutro się jeszcze pobawimy.
Percy posłał synowi Hadesa nienawistne spojrzenie i splunął mu prosto w twarz. Następnie odwrócił się i wyszedł z namiotu tworząc w myślach błogie sceny dotyczące jutrzejszego polowania
piątek, 11 lipca 2014
Rozdział 7
Mijały dni. Percy cały czas mieszkał w Obozie myśląc raz o Nicu, a raz o Anthonym. Chciał się skupić na synu Hadesa i na jego odnalezieniu, ale pojawił się jego braciszek i wywrócił świat syna Posejdona do góry nogami. Percy miał dość mieszkania z nim. Ciągle spraszał gości. Stał się – można powiedzieć – Obozowym playboyem. Posejdon miał racje. Tony mimo tego, że na początku udawał upośledzonego, był mądry – przynajmniej do tego stopnia, żeby zorientować się jak pogrążyć Percy’ego. Wszystkim na około opowiadał jak to jego brat budzi się w środku nocy cały przepocony, beczy i woła mamusie. Dzieci Aresa miały niezły ubaw. Jeśli ktoś rozmawiał z Percym, a takich osób było niewiele, nazywał go maminsynkiem, albo beksą. Przy okazji Anthony zabrał łóżko brata, twierdząc, że jest wygodniejsze. Gdy Percy nie chciał mu oddać swojego miejsca spania, ten postraszył go Posejdonem. Perseusz nie mógł nic zrobić. Było jeszcze mnóstwo innych spraw podobnego pokroju, ale syn Posejdona, mimo że były denerwujące, uważał je za błahe w porównaniu do straty najbliższych. W tym momencie jego największym marzeniem było zatopienie miecza w sercu Nica di Angelo. Chciał widzieć jak cierpi, jak jego czarny ubiór przybiera czerwony kolor. Marzył by w oczach syna Hadesa był taki sam strach jaki widział u swojej matki. Percy siedział w pewnym oddaleniu od Obozu. Słońce jasno świeciło, niebo było bezchmurne, wokół rosły drzewa z liśćmi o barwie soczystej zieleni, jednak mimo tak pięknego lata dla Percy’ego cały świat był szary, pozbawiony kolorów. Patrzył na roześmiane dzieciaki wspinające się na ściankę lub grające w siatkówkę. Wszyscy oni byli tacy żywi, pełni energii. Chłopak pamiętał jak sam taki był. Chciał wyruszać na misje, pokonywać potwory. Teraz zapał z niego uciekł. Stał się żywym trupem żyjącym dla zemsty. Westchnął. Nie miał już życia w Obozie. Poza nim tym bardziej. Potwory zjadłyby go na śniadanie. Nie mógł na nikogo liczyć. Może gdyby Piper została w Obozie czułby się lepiej. Ona również zmagała się z różnymi problemami. Straciła chłopaka, któremu ze sławy odbiła szajba. Zginęły osoby, które ceniła i szczerze lubiła. Percy zastanawiał się jak teraz dziewczyna się czuje. Tak samo martwił się o Franka, który przeniósł się do Obozu Jupiter i nie miał z nim kontaktu. Słyszał jedynie, że próbował popełnić samobójstwo. Ta wojna nas wykończyła – pomyślał ponuro chłopak. – Nigdy żadne z nas nie będzie takie samo. Z Wielkiej Siódemki zostały trzy trupy, szalony bóg oraz pogrążeni w traumie pozostali herosi. A to wszystko dlatego, że urodziliśmy się półbogami.
czwartek, 10 lipca 2014
Rozdział 6
I KOMENTOWAĆ MI TO ;P !
środa, 9 lipca 2014
Rozdział 5
Percy podszedł do portiera, który spokojnie popijał kawę. Chłopak stał przed nim przez chwilę, lecz mężczyzna zdawał się go nie zauważać. Syn Posejdona odchrząknął próbując zwrócić na siebie uwagę. Portier spojrzał w jego stronę i skrzywił się.
- Człowiek nie może nawet spokojnie zrobić sobie przerwy na kawę – powiedział z wyrzutem. – Dokąd? – spytał rozdrażniony.
- 600 piętro – odparł Percy.
- Umówiony? – znudzony i lekko zirytowany portier chciał jak najszybciej pozbyć się niechcianego chłopaka. Ach ta dzisiejsza młodzież, wszędzie się spieszą i nie umieją uszanować chwili spokoju drugiego człowieka – pomyślał.
- Chyba tak. Posejdon mnie wzywał…
- Ach tak! – przerwał mu mężczyzna. – Wspominał coś, że jego gamoniowaty syn… eee… to znaczy ukochany syn ma dzisiaj przyjść. – portier chwilę pogrzebał w kieszeni swoich spodni i po chwili wyciągnął z nich kartę do windy. – Bierz i uciekaj mi stąd!
Percy lekko zdenerwowany nieprzyjemnym zachowaniem portiera jak najszybciej oddalił się w stronę windy. Akurat była na parterze. Wsiadł i przez zamykające się drzwi dostrzegł jeszcze mężczyznę, który rozłożony na fotelu delektował się smakiem cafe latte. Percy westchnął. Ten to sobie prowadzi spokojny żywot – pomyślał – siedzi, pije kawę, a nerwów przysparzają mu tylko ludzie, którzy chcą się dostać na wyższe kondygnacje budynku. W windzie leciała akurat piosenka Led Zeppelin „Stairway To Heaven”. Cóż za ironia – zaśmiał się ponuro Percy – akurat jadę na Olimp. Wreszcie dotarł. Winda wydała z siebie charakterystyczny dźwięk, a następnie otworzyły się drzwi. Percy powoli wędrował ku głównemu budynkowi. Olimp zawsze wydawał mu się taki ogromny i piękny. Teraz jednak nie robił na nim wrażenia. Szybo przemierzył pozostały odcinek trasy. Cały czas nurtowało go to co przygotował dla niego Posejdon. Wkurzył się nieco po tym jak portier popełnił gafę i powtórzył słowo w słowo Posejdona. Gamoniowaty syn. Percy prychnął. Mógł się tego spodziewać. Stracił wszystko, a jego ojciec się od niego odwrócił, bo stał się nieprzydatny. Z słów portiera wynikało także, że nie będzie to raczej niespodzianka na przeprosiny – no bo w końcu po co przepraszać gamoniowatego syna! Chłopak doszedł do sali z tronami. Na rybackim krześle siedział sobie jego ojciec. Był cały rozpromieniony i gadał z jakimś chłopakiem. Percy postanowił przyjrzeć się bliżej nieznajomemu nim doprowadzi do konfrontacji. Wyglądał na około 14 lat i w życiu kierował się zasadą: jest grzyweczka jest dupeczka. Zdaniem Percy’ego codziennie wklejał sobie selfie na Facebooka. Taki laluś. Przypominał nieco Narcyza. Percy stwierdził, że raczej się nie polubią. Z ponurą miną poszedł się przywitać.
- Cześć tato – mruknął. – Witaj – zwrócił się do chłopaka.
- Dzień Dobry synu – powiedział wrogo Posejdon. Nie ma to jak kochający tatuś – pomyślał zezłoszczony Percy.
- Wezwałem Cię tu – kontynuował bóg mórz – aby Ci przedstawić moją dumę. To jest Anthony Guy mój drugi syn, a twój braciszek. Chciałbym żebyście się poznali.
- Słyszałem o tobie Perseuszu – uśmiechnął się wrednie. – Mów mi Tony.
Percy’emu zrobiło się niedobrze. I to miał być niby jego brat?! Zaraz… I Posejdon złamał dwa razy przysięgę?!
- Witaj Tony, miło Cię poznać – wysyczał niby życzliwie Percy.
Anthony miał czarne włosy i zielone, magnetyczne oczy. Ręką odgarnął swoją gimbazjalną grzyweczkę. Percy z przerażeniem zauważył kolczyk w kształcie serduszka w uchu chłopaka. To nie Guy tylko gej – pomyślał obrzydzony. Ten chłystek nie nadawał się na herosa. Dzieci Aresa zrobią z niego miazgę – przeszło przez myśl Percy’emu.
- Mi Ciebie też. Słyszałem, że jesteś jednym z największych nieudaczników w Obozie. Spoko loko pomogę Ci! Trochę błyszczyku na usta, żel na włosy i pasta wybielająca potrafią zdziałać cuda! Mówię Ci tak Cię wystylizuje, że nie będziesz się mógł odgonić od dziewczyn! Słyszałem, że ostatnio twoja zginęła, hę? Dała się podejść jakiemuś małolatowi? – Anthony głupio zarechotał, a Percy poczuł chęć mordu. – Córka Ateny, a taka głupia. Ty też nie wydajesz się grzeszyć intelektem. Ale nie martw się nad tym też popracujemy! Poza tym nie umiesz rozmawiać, ani obcować z ludźmi… Czemu robisz taką minę jakbyś chciał mnie przemielić przez maszynkę do mięsa? Uśmiechnij się! To przyciąga ludzi. – Tony wyjął z kieszeni gumy Orbit White (najprawdopodobniej nawet gumą wybielał swoje idealnie proste ząbki, które miały widoczne ślady działalności aparatu ortodontycznego) i wpakował sobie dwie do buzi. – Chcesz jedną?
- Podziękuję – powiedział, ledwo trzymający na wodzy swoje mocno zszargane nerwy, Percy.
- Jak chcesz – chłopaczek wzruszył ramionami.
- No widzę, że się polubiliście – powiedział uradowany Posejdon, patrząc na lalusia jak na nową zabawkę.
- Oczywiście – mruknął ponuro Percy.
- Nie bądź taki zgorzkniały. Pamiętasz co Ci mówiłem? Uśmiech! – powiedział Tony demonstrując bratu jak to powinien robić. Wyszczerzył zęby w niby czarującym uśmiechu.
- Zostaw nas na chwile samych Tonuś – powiedział Posejdon, czule patrząc na chłoptasia.
Zaraz… Tonuś, popatrzył czule?! – pomyślał przerażony Percy.
- Jasne – powiedział Anthony i oddalił się.
- Coś niezadowolony jesteś z brata – powiedział wrogo Posejdon.
- Tato czy ty go widziałeś?! On wygląda jak gej! – powiedział załamany Percy.
- Jest napakowany ja mało kto – stwierdził Posejdon. – Chodził na siłownie, a od ponad roku ćwiczył z Trytonem szermierkę. Jest świetny! Lepszy od Ciebie. I w walce i w kontaktach z ludźmi. Może nie wygląda, ale jest też mądry. A wiesz co najważniejsze? Nigdy mnie nie zawiódł!
Zabolało. Percy nigdy nie myślał, że Posejdon może sprawić, że będzie przygnębiony. A jednak.
- Czyli jest lepszy ode mnie tak? Może bardziej przydatny, hm? A jak już przestanie być to wyrzucisz go tak jak mnie, co? – Percy był wściekły.
- Zagalopowujesz się synu! – powiedział ostro bóg mórz. – I żebyś wiedział, że jest lepszy od Ciebie! On jest moim najukochańszym synem! Ty przyniosłeś mi hańbę! Jesteś nikim.
- Ah tak? To może mnie wydziedzicz, co? – Percy zaśmiał się śmiechem szaleńca. – Nie dostane w spadku rybki, ani twoich kąpielówek… Straszne! Chyba się rozpłaczę! Przez to, że jestem twoim synem straciłem wszystko! Rozumiesz?! Wszystko!
Wściekły Posejdon poderwał się z krzesła. Wyglądał tak, jakby chciał zmieść swojego syna z powierzchni ziemi.
- Jak śmiesz! Nie jesteś godzien by nazywać się moim synem! Możesz mieszkać w moim domku na Obozie, ale wiec jedno – od dzisiaj ja Cię już nie będę nazywał moim synem. Jesteś dla mnie obcy. Nie chce Cię znać. Już Ci mówiłem – jesteś nikim! Odejdź i nie wracaj! Moim synem jest Tony, nie ty!
- Nie mam zamiaru wracać! Tylko pamiętaj – już jeden Nikt pokonał twojego syna! Więc jakbyś chciał go zwrócić przeciwko mnie wiedź jedno – nie uda się ani tobie ani jemu! Zniszczyłeś mi życie i nie pomogłeś kiedy ja potrzebowałem! Byłeś tylko wtedy gdy to ty mnie wykorzystywałeś! Nienawidzę Cię! Do widzenia! – wyrzucił z siebie Percy i ze łzami w oczach wybiegł zostawiając osłupiałego Posejdona samego.
Nagle z bocznego korytarza wyszedł Zeus. Cieszył się, że Percy objawił wreszcie prawdziwą naturę. Mówił Posejdonowi, że kiedyś się na nim odbije zbytnie zaufanie do synka. Uwielbiał jak któremuś z braci coś nie wychodziło. Miał z tego niezły ubaw. Dlatego cicho podszedł do Posejdona i powiedział tylko rozbawiony gniewem brata: