Percy wyczekiwał w swoim pokoju, aż zostanie wezwany na
polowanie.
Minęła już reszta tamtego dnia, w którym skopał Nica.
Zatłukł by go na śmierć już wtedy. Zmiażdżył by mu kości, porozrywał skórę, aby
jego namiot wypełniła woń ciepłej, lepkiej, świeżej krwi. Przy okazji zgnoiłby
go tak, że płakałby pod wyzwiskami. Chciał widzieć jego przerażenie, rozpacz.
Miał nadzieje, że pod jego ciosami będzie błagał o litość. Jednak powstrzymała
go ta łowczyni. Pamiętał z jaką furią wyszedł z namiotu Nica. Był wściekły na
dziewczynę, że mu przerwała. Mimo wszystko posłusznie wrócił tam gdzie było
jego miejsce. Przeszedł przez obóz łowczyń szybkim krokiem, nie zwracając uwagi
na zdziwione jego widocznym gniewem nastolatki. Wpakował się do swojego namiotu
i uwalił na macie. Przykrył się kocem. Był zmęczony. Pamiętał, że rozmyślał o
wszystkich problemach: stracie najbliższych, o Posejdonie i swoim „kochanym” braciszku. Wszystko to
spowodowane było przez jedną osobę: Nico.
Zasnął jednak z myślą, że na następny dzień zemści się za wszystkie
swoje boleści…
Śnił o krwi syna
Hadesa, o wszystkim co chciał ujrzeć podczas polowania. W swym śnie śmiał się
jak szaleniec nad zmasakrowanym ciałem Nico di Angelo. Wszystko było tam takie
rzeczywiste. Jego umysł wytworzył nawet zapach lasu. Widział drzewa wokół
siebie, słyszał szelest ich liści. Percy czuł również ciepło bijące od krwi
swojego wroga gdy, jak rozradowany dzieciak bawiący się w piasku, babrał się w
tej czerwonej mazi wypływającej z jeszcze oddychającego Nica. Siedział sobie
tak na ściółce leśnej przy synu Hadesa, gdy nagle znikąd pojawił się ogień, dwa
metry od niego. Nie wiedział jak to się stało , lecz zjawisko to zaintrygowało
go. Ten ogień był inny niż zwyczajny. Był piękny, ale przerażający, mroczny. Palił się na czarno - czerwono. To było dziwne
zjawisko, wręcz nienormalne. Perseusz
podszedł do niego. Czuł ciepło. Kucnął i patrzył w płomienie. Dostrzegł
w nich twarze Annabeth i opiekunów, a także przyjaciół. Przez chwile nie
wierzył, że tam są. Przetarł oczy, lecz gdy znów spojrzał widział ich wyraźnie.
Percy zadrżał. Łzy znów zaczęły płynąć.
Postacie wirowały w ogniu, również płacząc. Machały do niego. Chłopak miał
dość. Twarze zmarłych były dla niego niczym rozżarzony pręt wbity w serce.
Percy wstał. Popatrzył na skatowanego Nica. Nienawiść rozpaliła się w nim
niczym ten ogień. Nagle wpadł na pewien pomysł.
Wziął gałąź leżącą nieopodal. Podpalił ją. Odwrócił się do syna Hadesa i wolnym krokiem podszedł
do niego. Był świadomy – miał otwarte oczy, w których widniało przerażenie.
- Percy co ty chcesz
zrobić? –ostatkiem sił spytał chłopak.
Syn Posejdona się
uśmiechnął.
- Żegnaj Nico –
szepnął złowrogo.
Spuścił gałąź na syna
Hadesa. Ten nie mógł jej odsunąć, ani sam uciec, bo jego kości były
pogruchotane. Jego ubranie szybko się zajęło ogniem. Przeraźliwie wrzeszcząc,
palił się. Percy patrzył na to uśmiechając się. Smród zwęglonego ciała roznosił
się w powietrzu. Dla syna Posejdona była to jednak cudowna woń – najpiękniejszy
zapach jaki czuł kiedykolwiek. Zaczął padać deszcz. Perseusz patrzył jak wiatr
i woda gaszą ogień. Jego blask powoli bladł. W końcu nie zostało z niego nic.
Perseusz podszedł do miejsca, w którym wcześniej leżał Nico. Teraz leżały tam
jedynie zwęglone kości. Zaśmiał się i wyrywając jedną z nich rzucił w dal.
Sprawiło m to wielką radość, więc zrobił
to samo z następną. I z jeszcze jedną. Skończyło się na tym, że kości syna
Hadesa porozrzucał po całym lesie, śmiejąc się. Gdy to już zrobił obraz zaczął
się zamazywać. Powoli się budził…
Przez cały kolejny dzień rozpamiętywał ten sen. Nie
wychodził z namiotu. Śniadanie i obiad podała mu łowczyni. Chciał pobyć w
samotności. Dusił w sobie chęć wkradnięcia się do namiotu Nica. Obiecał sobie,
że wytrzyma do polowania, tak by wszystko było jak należy. Czekał więc
cierpliwie…
***
Wreszcie nadszedł właściwy moment. Do jego namiotu weszła
łowczyni i poważnie oznajmiła:
- Już czas.
Percy podniósł się z maty i natychmiast wyszedł za nią.
Miała go najpierw zaprowadzić na spotkanie z Artemidą. Jego myśli cały czas
krążyły wokół Nica. Chciał jak najszybciej odbyć rozmowę na temat polowania i
ruszać. Praktycznie przebiegł trasę,
którą miał do pokonania by zobaczyć się z boginią. Wszedł do jej namiotu. Spostrzegł ją siedzącą
na krześle.
- Witaj powtórnie Perseuszu Jacksonie – uśmiechnęła się i
kontynuowała. – Nie przedłużając – wiesz jak będzie wyglądało polowanie -
ograniczony obszar lasu, bariera, ty masz broń, a Nico nie. To tak w skrócie
dla przypomnienia. Jeszcze jedna ważna rzecz. Weź ten oto nadajnik. Wskaże Ci
miejsce pobytu Nico… Nie zgubisz go w tym kawałku lasu. Plus to coś daje Ci
możliwość teleportacji. Tu z boku jest taki guziczek. To tak na wszelki
wypadek, żebyś nie zmęczył się lataniem za synem Hadesa.
Percy wziął od bogini coś co przypominało zegarek. Na tarczy
jednak widniała mapka. Był na niej niebieski i czerwony punkt.
- Ty jesteś niebieski, a on czerwony – wyjaśniła pospiesznie
bogini.
Chłopak skinął głową i założył urządzenie na rękę.
- Nie będę Cię zatrzymywać. On już tam czeka – rzekła
Artemida i gestem przyzwoliła mu na wyjście.
Percy biegł do lasu. Już nie mógł się doczekać. Był jak
dzieciak lecący po nową zabawkę do sklepu. Palił go entuzjazm. Wbiegł do lasu.
Od razu spostrzegł lśniącą na niebiesko barierę. Przeszedł przez nią. Spróbował
wyjść. Nie dało się. Uśmiechnął się. Miał pewność, że syn Hadesa nie ucieknie.
Spojrzał na zegarek. Czerwona kropka była daleko. Praktycznie po drugiej
stronie od niego.
Mam czas Nico –
pomyślał Percy. – Mam dużo czasu. I tak mi nie uciekniesz.
Zaśmiał się i ruszył w kierunku syna Hadesa…
***
Nico się bał. Gdy tylko łowczynie zaprowadziły go do lasu
uciekał na jego drugą stronę jak tylko najszybciej mógł. Wiedział, że się nie
wydostanie. Bariera ograniczała go do 2 kilometrów. Taka była średnica koła
wyznaczonego na polowanie. Przebiegł cały ten odcinek w przeciągu 30 minut.
Mógłby zrobić to szybciej, ale nie w takim stanie w jakim był. Jego ciało
pokrywały świeże strupy. Pojawiły się one gdy rany zadane przez Percy’ego
zasklepiły się. Nico nigdy nie widział go w takim stanie. Sądził, że chłopak
nie byłby w stanie kogokolwiek katować. Zabić tak, ale nie torturować. Tego
Nico się bał. Przerażała go myśl, że jego śmierć będzie długa i bolesna. Wspiął
się na drzewo i skulił się. Miał nadzieje, że Percy go tu nie dostrzeże. W
pewnym momencie usłyszał hałas. Trzask łamiących się gałęzi, szelest liści i
skrzypienie ściółki pod czyimiś nogami. Chłopakowi zrobiło się nie dobrze.
Chciał uciekać. Siedział jednak w bezruchu na drzewie, licząc, że nie zostanie
odnaleziony.
- Hop, hop Nico! Gdzie jesteś?! – usłyszał przerażający głos
syna Posejdona. Na dźwięk jego brzmienia włosy stanęły mu dęba. Trząsł się ze
strachu. Syn Posejdona był bardziej przerażający od Tartaru. Nico jeszcze nigdy
nie czuł się tak bezbronny. Jeśli to możliwe skulił się jeszcze bardziej…
Po chwili ujrzał Percy’ego. Szedł powoli, z gracją, a na
jego twarzy błądził uśmiech szaleńca.
- Wiem, że tu jesteś – chłopak obrócił się w koło, próbując
dostrzec Nica.
Syn Hadesa przypatrywał mu się z góry. Próbował wejść za
jeszcze jedną gałąź, tak by być całkiem osłoniętym i niewidocznym. Pech chciał,
że stając w niewłaściwym miejscu ułamał kawałek drzewa, który z głośnym hukiem
spadł na ziemie. Syn Hadesa zamarł. Dostrzegł, że Percy spojrzał w góre i teraz
patrzy wprost na niego. Wtedy Nico zaczął uciekać. Z tego drzewa przedostał się
na następne i następne, schodząc po nic coraz niżej do czasu, aż mógł
zeskoczyć. Gdy to już zrobił, zamortyzował upadek przewrotem w przód i biegł
ile sił w nogach. Nagle nie wiadomo skąd tuż przed nim znalazł się Percy.
- Kabum! Zdziwiony? – zaśmiał się.
Nico zawrócił i biegł w przeciwnym kierunku. Przez około
dziesięć minut nie zwalniał. Nagle na coś wpadł. Odsunął się i zobaczył…
Percy’ego!
- Niespodzianka! Chyba się nie boisz? A może się zesikałeś w
majtki ze strachu, co? Mam Cię już nazywać
Nicuś Sikuś, czy jeszcze nie? –
znów się zaśmiał.
Nico zbladł i nie ociągając się odwrócił się i znów zaczął
uciekać. Łzy strachu płynęły mu po policzkach. Chciał się wydostać z tego
piekła!
Biegł może 15 minut gdy nagle dostał w głowę kamieniem.
Zachwiał się, ale zdołał utrzymać się na nogach. Po prawej stronie stał jego
prześladowca.
- No, no czyli jednak mogłem Cię nazywać Nicuś Sikuś od
tamtego razu – powiedział wskazując na spodnie syna Hadesa. Ten spojrzał w dół
i zobaczył, że jest mokry.
- Popuściłeś co? – ryknął śmiechem Percy. Jednak potem
spoważniał i powiedział nienawistnie - Jesteś
słaby. Jesteś śmieciem. Jesteś nikim…
- Percy ja… - zaczął Nico
- Nie przerywaj mi do cholery gnoju jeden! Jesteś mordercą!
Czuje do Ciebie wstręt, rozumiesz? Dla mnie twoje ciało mogłoby gnić na ulicy,
a ja bym się nie przejął! Zniszczyłeś mi życie! Wszystko co miałem straciłem!
Dlaczego? Powiedz dlaczego? Bo ty tak chciałeś? Bo jesteś zakichanym pępkiem
świata? Uważasz się za lepszego, hmm? To ja Ci pokaże kto jest lepszy! Ja Ci do cholery pokarze! Teraz zacznie się
prawdziwa zabawa! – wykrzyczał syn Posejdona, wyjmując zza pleców miecz.
Nico nie wiedział co zrobić. Nie ucieknie. Mimo wszystko
znów odwrócił się i próbował. Walczył o życie…
***
Percy cieszył się każdą minutą polowania. Radował się
strachem Nica. Widział jego chęć przeżycia. Dawał mu nadzieje. Kilka minut
ucieczki i znów się pojawiał tuż przed nim, korzystając ze zmyślnego urządzenia
Artemidy. Znów mu uciekł. Percy przysiadł na ściółce odczekując parę minut.
Dłużyło mu się jednak wiedział, że efekt będzie lepszy. O wiele lepszy.
Teraz gładził swój miecz. Cieszył się, że już niedługo
zatopi go w ciele di Angelo. Myślał już o tym jak gładko przejdzie przez skórę
Nica rozszarpując jego mięśnie.
Wstał otrzepał się z liści i zaczął krążyć w miejscu. Dobra,
pieprzyć czekanie – pomyślał i nacisnął guzik tuż przy magicznym
„zegarku”.
Pojawił się tuż przed zdyszanym synem Hadesa. Śmignął
mieczem w powietrzu i bez ostrzeżenia ciął prawe udo Nica. Chłopak zawył z
bólu. Z jego nogi zaczęła wyciekać krew. Rana była głęboka.
- Pamiętasz jak torturowałeś moich rodziców? Oni cierpieli
tak jak ty teraz – szepnął Percy.
Nico popatrzył na
niego błagalnie. Percy natomiast bezwzględnie uderzył go w twarz tak, że ten
upadł na ziemie. Następnie syn Posejdona kopnął go w tyłek. Nico zarył nosem w
ziemie pod wpływem uderzenia. Jęknął. Percy’ego bardzo to ucieszyło.
- Wstawaj synu Hadesa! Biegnij! Może uciekniesz! – krzyknął
rozbawiony chłopak.
Nico faktycznie podniósł się i nie patrząc na Percy’ego
pobiegł, kulejąc. Zostawiał za sobą krwawe ślady. Percy’emu od razu nasunął się
głupi tekst, którym uraczy syna Hadesa następnym razem.
***
Nico biegł. Noga
bolała go jak nie wiem. Na chwile przystanął. Rozerwał bluzkę uzyskując kawałek
materiału, który wykorzystał na coś w stylu opaski uciskowej. Próbował
zatamować choć troczę krwawienie. Gdy to zrobił, ruszył dalej.
Jedyne przez co stał na nogach to adrenalina. Był wykończony
strachem i bólem. W tym momencie mógł nawet umrzeć, ale bał się śmierci. Nie
wiedział co będzie dalej. Bał się sądu.
Znów przed sobą zobaczył Percy’ego. Zadrżał.
- Jesteś babą, wiesz? Tylko, że mógłbyś być nieco czystszy i
wkładać podpaski jak potrzebujesz – chłopak wskazał na krwawe ślady, złośliwie
się uśmiechając.
Następnie pięścią
wymierzył Nico cios w brzuch. Syn Hadesa skulił się czując potworny ból. Całość
tortury dopełnił wbity w ramię miecz. Nowa fala bólu. Nico krzyknął. Percy
miecz wyjmował powoli, poruszając nim by pogłębić ranę. Nico próbował go
odepchnąć, ale był zbyt słaby. Czuł, że wszystkie siły z niego uleciały. W
końcu kat wyjął broń z ciała bezradnego chłopaka. Nico płakał. Percy popchnął
go i powiedział:
- No biegnij!
Nico nie chciał. Miał dość uciekania. Ale musiał. Nie chciał
umrzeć. Mógł teraz liczyć jedynie na cud.
Percy nie da się przebłagać i on o tym dobrze wiedział. W
tym momencie zdał sobie sprawę, że jest przegrany. Biegnąc przypomniał sobie
słowa „ nadzieja umiera ostatnia”. Nieprawda, tym razem ja umrę ostatni –
pomyślał gorzko Nico porzucając wszelką nadzieje na ratunek.
***
Percy cieszył się z polowania, jednak coś było nie tak. Nie
wiedział za bardzo co, ale… Coś było nie w porządku. Odgonił szybko od siebie
tę myśl znów wracając do słodkiej zemsty.
Sprawiało mu radość poniżanie i krzywdzenie Nica. Wiedział,
że wreszcie mści się za swoich najbliższych.
Poruszał się spacerkiem rozkoszując się chwilą. Nigdzie mu
się nie spieszyło. Miał w końcu urządzenie, prawda? Wsłuchiwał się w śpiew
ptaków, szelest liści. Upajał się każdą minutą. Wreszcie czuł spokój. Brakowało
mu tylko uśmierconego Nico, ale i na to przyjdzie pora. Usiadł sobie na suchym
pniu i napił się wody z przepływającego obok strumyka. Gdy ugasił pragnienie
przeniósł się do syna Hadesa, aby zrobić mu kolejną krzywdę.
Zobaczył go omdlałego, opartego o drzewo. Był jednak
przytomny. Podszedł do chłopaka.
- Co już nie uciekasz? – wyszczerzył zęby w złowrogi
uśmiechu.
Nico tylko na niego patrzył. Błagalny wzrok prosił o litość.
Percy jednak starał się nie zwracać na to uwagi. Jednak przez właśnie ten
sposób patrzenia Nica czuł, że coś na prawdę jest nie tak. Zmarszczył brwi.
Szybko jednak odgonił od siebie niepotrzebne myśli, znów zajmując się
katowaniem chłopaka. Stwierdził, że jeśli nie odpowiada na jego pytania, albo
wyzwiska najlepszym sposobem będzie bicie. I tak zrobił. Kopał Nica z całej siły. Pootwierał
chłopakowi rany z dnia wcześniejszego, kiedy katował go w ten sam sposób. I
jeszcze jedno przyłożenie i jeszcze. Podniósł go za kołnierz i przyparłszy do
drzewa drugą ręką zaczął go okładać. Nico skulił się pod ciosami. Liczba ran na
ciele mordercy wzrastała. Percy cieszył się każdą z nich.
- Błagam przestań – poprosił w końcu o litość Nico. Percy
zaśmiał się na to. Liczył, że będzie błagał o litość. Cieszył się z tego.
Rzucił Nico o ziemie i znów zaczął kopać, ignorując prośbę. Znów w głębi siebie
poczuł, że coś jest nie tak. To również zignorował.
- Błagam, błagam, błagam… - krzyczał Nico. Błagał o litość.
Percy stopą przycisnął mu twarz do ziemi, tak że chłopak nie mógł nic
powiedzieć.
Wyjął miecz i zaczął przejeżdżać nim po ciele Nica. Jedna
rana. I jeszcze jedna! Percy był szczęśliwy.
W końcu odszedł kawałek od Nica. Chłopak oddychał
ciężko. Percy popatrzył na niego. Był
cały w krwi. Tak jak chciał tego Percy. Dopełniło się – pomyślał. Podszedł więc
i uniósł miecz.
- Żegnaj Nico – szepnął złowrogo Percy.
- Jestem niewinny – krzyknął ostatkiem sił Nico, zasłaniając
się rękami...
C
D
N
(nie zabijajcie za zakończenie! :P )
Ty wiesz co ja sądzę o twoim stylu pisania :D
OdpowiedzUsuńRozdział genialny taki jak lubię ,a tak rzadko pisany .
Czekam na next .
P.S. Nie obrażę się jak zabijesz Nico.
Wiem, że się nie obrazisz xD. Nico to gnojek bo zabił wszystkich bliskich Percy'ego , ale... No właśnie ale. Tego drobnego acz ważnego "ale" dowiesz się w następnym rozdziale.
UsuńDzięki za komentarz - bardzo mnie motywuje, że siedzisz u mnie na blogu praktycznie od początku i Ci się nie znudził xD .
Dla mnie to przyjemność moja droga i nie bój się też lubię pisać mroczne scenariusze . Na, które wszyscy narzekają ,ale to przyciąga czytelników . Zabijesz Nico prawda tak jak on Ann nie zazna litości (i oczywiście niech go Percy zabije za wszystkich )
UsuńJakaś ty złaaaa o.O
OdpowiedzUsuńAle rozdział świetny, jak zwykle. Długo na niego czekałam ;3
Czekam na nexta.
A tam od razu zła... Ja po prostu lubię pisać okrutne sceny. Ale żeby być zła? ( no dobra muszę się pogodzić z tym faktem - jestem zła xD )
UsuńCiesze się, że podoba Ci się to co piszę - dzięki, że komentujesz i zostawiasz ślad po sobie - bardzo to motywuje :) .
Ojejku! Może zacznę od początku. Trafiłam na Twojego bloga przez posegregowane.blogspot.com, na początku nie zbyt mnie zaciekawił przez to, że zabiłaś Annabeth. Jednak z każdym rozdziałem rozwalałaś systemy. Kiedy doszłam do Tony'ego to pomyślałam to samo- gej, a potem szuja. Nie sądziłam, że Percy'ego, aż tak ogarnie rządza zemsty, że Nemezis mu będzie pomagać. Zdziwiłam też się, że Łowczynie i Artemida pomogą mu z Niciem. A ten koniec to poprostu zabić Cię za to! Jak można tak skończyć rozdział? I co jeszcze będzie trzeba czekać na następny tydzień, to nie ja dziękuję. Prędzej znajdę Tony'ego zabiore mu Orkan i przyjdę do Ciebie, żeby Cie zabić za to, że muszę czekać niż wytrzymam bezczynne czekając, aż napiszesz.
OdpowiedzUsuńMasz świetny styl pisania i talent do tego. W rozdziałach można znaleźć błędy, ale nie zwracałam na nie uwagi tylko na fabułę i akcje. Jestem fanką książek Ricka Riordana i teraz będę czytać Znak Ateny i nie sądziłam, że ktoś tak genialnie będzie wymyślał własną historie na podstawie jego książek. Jak na razie na wszystko co wchodziłam to był zwykły chłam, a tu? Akcja od początku, wszystko zrozumiałe, opisane nie nudno, a wręcz przeciwnie. I jak tu noe kochać tego bloga?
Mam nadzieje, że następny rozdział będzie szybko. Życzę weny!
Edzia
PS. Będę Ci od teraz uprzykrzać życie moimi komentarzami :P
Jejku dziękuje! :D
UsuńSzczerze na początku myślałam, że nikt nie będzie chciał czytać moich wypocin, bo jak czytałam niektóre blogi to były takie suuuper i porównywałam się z nimi i wychodziłam... no kiepsko. Dlatego ucieszył mnie twój komentarz, bo zaczęłam wierzyć, że może nie jest tak źle :D.
Tak samo jeśli chodzi o początek - sądziłam, że będzie nudny i nie będzie zachęcał do dalszego czytania (szczególnie, że nadal jestem na początku i nawet nie dotarłam do wątku głównego xD ), a tu niespodzianka, że jednak nie zanudziłam na śmierć, więc i za to dziękuje.
Przez Ciebie się boje chodzić sama po ulicy - patrze na każdą dziewczynę czy aby nie idzie z mieczem :P . I będę się bała dość długo, bo następny rozdział będzie najtrudniejszy, bo będą powyjaśniane pewne sprawy, a ja sama muszę sobie to jeszcze poukładać bo nie mam wyjaśnionych pewnych wątków i widzę luki w historii także z 10 rozdziałem zejdzie mi dużo czasu niestety :( .
Jeśli chodzi o uprzykrzanie życia komentarzami - truj mi nimi tyłek, a będę się cieszyć :D .
Dzięki za ten koment - być może dzięki niemu zmotywuje się do szybszego napisania 10 i uda mi się wymyślić coś tak by nie było tych luk, o których wcześniej wspomniałam.
Pozdrawiam :*
Swietnie piszesz , to jedyny blog którego spotkałam Percego jako psychopate.
OdpowiedzUsuńDlaczego skonczyłas rozdział w takim momencie!! Wredna jestes!!
Ps.Zycze Ci zeby Pan Wena zapukał do twych dzwi.
Dzięki za koment :3 .
UsuńPan Wen właśnie wszedł dzięki twemu komentarzowi.
Hah, wreszcie ktoś mi powiedział, że jestem wredna! Mało jest osób szczerych na tym świecie ;) .
Pozdrawiam :*