Percy był już zmęczony ciągłym nękaniem się wspomnieniami.
To ostatnie uświadomiło mu, że zawsze najbardziej bał się odrzucenia przez
osoby bliskie… Dlatego wizja ta, tak bardzo go przerażała. Wiedział, że to nie
było naprawdę. Ten mały gnojek Nico czegoś mu dosypał, powodując silne
halucynacje. Podczas bitwy mogło się to dla syna Posejdona skończyć tragicznie….
Jednak dostał jedynie wstrząśnienie mózgu i lekko pękła mu czaszka. Gigant, z
którym walczył, uderzył Percy’ego tak, że ten gruchnął o ścianę. Z tego co
słyszał w pewnym momencie walki, stanął naglę i zaczął wykrzykiwać imię Annabeth,
mamy i Paula. No, a potem poleciał w powietrze… Pałeczkę przejął Jason
pomagając Posejdonowi w pokonaniu wroga. Tego dnia blondyn był bohaterem.
Zniszczył razem z Posejdonem i Zeusem pięciu gigantów, a następnie przeszkodził
Gai w odrodzeniu się. Pokierował również oddziałem herosów, którzy wybili pawie
wszystkie potwory biorące udział w bitwie. Taaak… Jason był uważany za
bohatera, a dziewczyny w obu Obozach nosiły koszulki z jego imieniem. Percy nie
zdziwiłby się gdyby mdlały na jego widok… Podobno, mimo że herosi nie mogli
używać sprzętów elektronicznych, założono nawet fanpage Jasona. Jeśli chodzi o
pocztę syna Zeusa to codziennie odbierał on pełno spamu od anonimowych wielbicielek,
które pisały rzeczy typu: „Gdy Cię widzę to już pół orgazmu” . Czyli krótko
mówiąc stary przyjaciel Percy’ego miał przerąbane… Jednak nie tak bardzo jak
Syn Posejdona… Chłopak położył się na miękkim piasku, zamknął oczy i próbował
zmierzyć się ze swoimi dalszymi wspomnieniami…
Czerń… Wszędzie czerń…
I ból. Percy otworzył oczy, lecz prawie natychmiast z powrotem je zamknął. Jego
oczy nie były wystarczająco przyzwyczajone do światła. Powoli odzyskując przytomność
i wzro,k chłopak próbował zorientować się w sytuacji. Leżał w Obozie Herosów, w
swoim domku. Obok siebie zobaczył Piper. Wyglądała dość mizernie, ale była
uśmiechnięta. Wojna wykańcza. Percy coś o tym wiedział.
- Obudziłeś się… -
rzekła dziewczyna. – Jak się czujesz?
- Bywało lepiej –
odpowiedział Percy krzywiąc się. – Ale bywało również gorzej.
- Dobrze, że się obudziłeś…
Bogowie chcieli żebyś był na ich audiencji kończącej wojnę. I ja.. – Piper umilkła
patrząc na chłopaka. Przygryzła wargę, jakby zastanawiając się czy powinna o to
pytać. Po chwili wahania kontynuowała, zniżając głos do szeptu – I ja chciałam
się Ciebie zapytać, co widziałeś… Ja byłam niedaleko – walczyłam z jakimś
gigantem, razem z mamą i paroma innymi herosami. Widziałam, ze byłeś przerażony…
Zacząłeś płakać… Błagać o wybaczenie. Następnie wywoływałeś imiona zmarłych…
Byliśmy przerażeni! Posejdon sobie nie radził… Próbował przywołać Cię do porządku. Chciał, żebyś…
Piper wzięła głęboki
oddech i wypuszczając powietrze, jednym tchem powiedziała dalej:
- Żebyś przestał się
mazać … Zaczął Cię przeklinać, bo przez twoje dziwne zachowanie o mało nie
został „wyparowany” przez giganta… Przepraszam, że Ci to mówię, ale chciałam
Cię przygotować… Ostatnio nastawienie bogów, co do Ciebie uległo, no cóż… zmianie.
Więc nie spodziewaj się ciepłego przywitania. I… Czy podzielisz się ze mną co
się stało, że tak w środku bitwy…?
Percy zrozumiał. Piper
martwiła się o niego. Było to miłe z jej strony. Omijając szczegóły, opowiedział
co się mniej więcej stało. Dziewczyna słuchała w skupieniu, co jakiś czas
kiwając głową, że rozumie. Chwyciła go za dłoń, żeby dodać mu otuchy. Dzięki temu
małemu gestowi Percy’emu zrobiło się
ciepło na sercu. Traktował córkę Afrodyty nieco jak młodszą siostrę… Lubił
Piper za to, że była taką ciepłą osobą. Ich wspólną cechą było martwienie się o
najbliższych. Wiedział, że Piper dla swojego ojca i chłopaka zrobiłaby
wszystko. Gdy skończył uśmiechnęła się smutno, jakby próbując dodać mu otuchy.
Tym razem w głowie Percy’ego pojawiło się pytanie, na które nie za bardzo
chciał znać odpowiedź. Wiedział jednak, że prędzej czy później i tak się dowie.
Spytał więc:
- Jak przebiegła
bitwa? Czy… czy dużo osób…? – nie mogło przejść mu to przez gardło. Wziął wdech
i szybko dopytał – Czy dużo osób zginęło?
Piper popatrzyła na
Percy’ego ze smutkiem w oczach.
- Wygraliśmy, ale
zapłaciliśmy za zwycięstwo straszną cenę. Nie żyje ponad połowa herosów z obu
Obozów. Zginęła Thalia, Clarisse, Hazel, Leo, Tyson, Grower, Rachel… I wielu, wielu innych. Nie zdołaliśmy uratować
Reyny… Frank się załamał i próbował popełnić samobójstwo… Nic już nie jest takie
jak dawniej. Wydaje mi się, że nawet Jason się zmienił. Teraz jest taki…
sławny. Mam wrażenie, że jestem dla niego jak piąte koło u wozu…
Percy, gdy to usłyszał
załamał się zupełnie. Nie miał rodziny, dziewczyny, a teraz… Teraz stracił nawet
przyjaciół. Większość ludzi, których kochał - odeszła. Zamknął oczy. Przywołał
ich twarze. Miał tyle wspomnień związanych z tymi osobami… A oni już nigdy do
niego nie wrócą. Uświadomił sobie, że Piper również z tym wszystkim jest źle.
Nie wiedział jak to wygląda, lecz z rozmowy z dziewczyną wywnioskował, że sława
przewróciła Jasonowi w głowie. Pewnie dlatego córka Afrodyty przyszła do niego…
Nie miała do kogo się zwrócić. Tak jak zresztą on. Współczuł również Frankowi –
wiedział co to znaczy stracić dziewczynę, którą się kochało nad życie. Percy również cierpiał po stracie Hazel.
Biedna, również była wytrącona z równowagi przez… W Percym wezbrała złość.
Przez Nica! Najchętniej rozszarpałby go na strzępy. Piper zauważyła tą zmianę
nastroju u chłopaka. Chyba zrozumiała na kogo zrzuca winę za to co się stało…
- Percy… Ja już pójdę.
Przepraszam, ale… chciałam się jeszcze rozmówić z Jasonem.
Syn Posejdona skinął
głową na znak, że rozumie. Dziewczyna puściła jego dłoń i mozolnym krokiem
skierowała się w kierunku wyjścia. Przy drzwiach przystanęła i jeszcze raz
popatrzyła smutno na chłopaka. Pomachała mu i wybiegła na zewnątrz… Percy
został sam… Nie tylko w domku, lecz i na świecie. Została tylko garstka osób,
które go jako tako znały, ale z którymi nie był jakoś specjalnie związany. Wtuliwszy się w poduszkę znów zaczął płakać…
***
Nadszedł czas
audiencji. Percy razem z grupką przyjaciół – Jasonem, Piper i paroma innymi co
bardziej zasłużonymi herosami – wyruszył na 600 piętro. Empire State Building Gdy wyszli zobaczył widok, który za każdym
razem go zaskakiwał. Wielopoziomowe eleganckie rezydencje połączone ze sobą
tworzyły wielki pałac na Olimpie. Biały marmur oświetlany promieniami Słońca
wyglądał przepięknie. Jednak gdy Percy przechodził pomiędzy budynkami czul
przygnębienie… Olimp miała odnowić Annabeth. Nie zdążyła tego zrobić. Życie
skończyło się dla niej stanowczo zbyt szybko… Snując się powoli w stronę sali,
do której mieli być przyjęci, byli obserwowani przez innych mieszkańców Olimpu.
Percy słyszał szepty o sobie. Doszło do niego coś o tym, że jest beznadziejny,
że nie pomógł Posejdonowi gdy tego potrzebował i jeszcze inne gorsze rzeczy,
których wolał nawet do siebie nie dopuszczać… Weszli do sali. Zobaczył bogów
siedzących na tronach. Wszyscy im się przyglądali. Percy bał się spojrzeć na ojca.
W końcu się przemógł i zerknął w jego kierunku. Oczy Posejdona wyrażały gniew i
pogardę. Percy wiedział, że to spojrzenie jest przeznaczone dla niego. Szybko
odwrócił wzrok. Bał się. Bogowie ukażą go za to, że był nieostrożny i mógł
przez to doprowadzić do przegranej. Audiencja się rozpoczęła… Percy nie słuchał
uważnie kogo za co nagradzają. Usłyszał tylko, że Jasonowi zaproponowano
nieśmiertelność, tak jak niegdyś jemu. Tyle, że syn Zeusa przyjął ofertę. Percy
spojrzał smętnie na Piper, która smutna wpatrywała się w swojego chłopaka.
Dziewczyna obdarowana została przez bogów jakimś magicznym przedmiotem. Chłopak
nie był do końca pewny co to jest, ale wiedział jedno – nigdy nie zastąpi to
Piper Jasona.
- Perseusz Jackson –
wywołał go Zeus. Wśród bogów zaczęły się szepty. Percy przełknął ślinę i
wystąpił przed obliczę Gromowładnego.
- Jestem – rzekł.
Wtedy ze swego tronu
podniósł się Posejdon . Posłał Percy’emu gniewne spojrzenie i bez zezwolenia
swojego brata zaczął mówić gorzkim tonem:
-Zawiodłeś mnie synu. Gdy
prosiłem Cię o pomoc w walce ty cofnąłeś się do przeszłych wydarzeń,
rozpraszając się… Przez to zostałeś znokautowany. Być może gdybyś pozostał
przytomny i zdatny do walki nie zginęłoby tak wielu, ze względu na twój
faktyczny talent. Jednak ty nie byłeś w stanie zająć się innymi, a myślałeś
tylko o sobie i swoich problemach… Myślałem, że możemy na tobie bardziej
polegać… Pomyliłem się co do Ciebie, Percy…
Chłopak stał taki
bezradny w śród tłumu łypiących na niego bogów. Nie wiedział co powiedzieć. Czy
przyznanie, że wizje spowodowane były czymś dosypanym mu do jedzenia, coś mu
da? Wątpił, bo przecież to będzie świadczyło o jego jeszcze większej
nieostrożności.
- Przepraszam – rzekł cicho
Percy pochylając głowę.
Wtedy wstał Zeus.
Obrzucił Percy’ego złowrogim spojrzeniem. Następnie popatrzył na brata spod
zmarszczonych brwi i wykonał gest by Posejdon usiadł
- Po pierwsze: jak
śmiecie obaj odzywać się bez mojej zgody?! Chyba ja tu rządze o ile dobrze
pamiętam, nie?! Jak zwykle się mnie ignoruje! A po drugie – muszę przyznać Posejdonowi rację…
Jesteś małym, bezwartościowym,
egoistycznym śmieciem. Najchętniej rozwaliłbym Cię piorunem. Jednak inni
bogowie stwierdzili, że mimo wszystko w całej wojnie się jakoś zasłużyłeś,
dlatego darujemy Ci życie. Potraktuj to jako nagrodę. A teraz – zejdź mi z
oczu!!!
Percy szybko się
oddalił. Czuł jednak, że spojrzenia wszystkich są skupione właśnie na nim. Nie
dziwił im się w sumie – sam by się wpatrywał w człowieka, na którego
nawrzeszczałby Zeus. Wiedział, że rozgniewał bogów, jednak nie rozumiał ich
postępowania. Przecież on nie zrobił nic złego – ba, zrobił naprawdę dużo
dobrego. Oni jednak potraktowali go… Tak, potraktowali go dokładnie tak jak go
nazwali. Jak śmiecia. Nawet jego ojciec się od niego odwrócił. Percy miał dość.
Chciał jak najszybciej wrócić do Obozu i zamknąć się w swoim domku…
To było ostatnie z męczących Percy’ego wspomnień. Wrócił do
obozu, jednak tam nie znalazł pocieszenia… Okazało się, że Piper wyjeżdża do
swojego ojca. Frank całkowicie zamknął się w sobie. Percy był obgadywany na
każdym kroku. Gdzie tylko nie poszedł słyszał szepty na swój temat i złośliwy
śmiech. Denerwowało go to, więc uciekł na plażę. Myślał, że może tutaj znajdzie
ukojenie. Lecz teraz nawet woda wydawała mu się obca. Jego ojciec uważa, że
jest bezwartościowy i głupi. Zawsze wydawało mu się, że Posejdon jest jednym z
milszych bogów. Jednak to były tylko pozory. Traktował syna dobrze dopóki ten
był mu potrzebny. Teraz w pewnym sensie zrozumiał Luke’a. Wiedział dlaczego
chciał zniszczyć bogów. Sądził, że świat byłby lepszy. I może by był ? Tego
Percy nie wiedział. Leżąc tak wsłuchiwał się w dźwięki natury. Przymknął oczy.
Szum fal tak pięknie współgrał z dźwiękiem wiejącego wiatru… Naglę coś to zakłóciło.
Percy usłyszał czyjeś kroki. Szybko poderwał się z miejsca. Przez chwilę nie
wierzył własnym oczom. Jego mózg nie mógł zarejestrować informacji kogo właśnie
widzi. Wyciągnął długopis, który natychmiast w jego dłoni zamienił się w ostry
miecz. Patrząc w oczy postaci zbliżającej się ku niemu, szepnął:
- Jesteś głupi, że tu przyszedłeś. Teraz. Cię. Zabiję!!!
- To mnie zabij. Mi tam w tej chwili wszystko jedno – odparł
Nico di Angelo siadając na piasku.
KOCHAM CIĘ. NIENAWIDZĘ A ZARAZEM WIELBIĘ,
OdpowiedzUsuńPO PIERWSZE: Kocham
hmm...
jak można pisać tak genialne opowiadanie, tematyka, dobór słów dnlkasndklasnklsdnladsnldsnas
CUDOWNE I KONIEC.
NIENAWIDZĘ:
PRZEPRASZAM ALE SKOŃCZYŁAŚ W TAKIM MOMENCIE XDDD
WIELBIĘ:
MASZ TEMATYKĘ INNĄ NIŻ WSZYSTKIE,
NIE JESTEŚ TYPOWYM FF
<3 <3
KIEDY NOWY ROZDZIAŁ ? DSknldnlsadnlsdn sory że takie pytanie hahhaha
Hmmm... Jeśli zdążę to jutro, jeśli nie to w poniedziałek - bo wyjeżdżam i nie będę miała dostępu do internetu... I teraz zastanawiam się czy pognębić tych co to czytają i napisać sobie na spokojnie w poniedziałek czy się zlitować i pisać jutro? Zobaczę ;) . I dziękuje za komentarz :D .
Usuńdzisiaj jest poniedziałek XDD
OdpowiedzUsuńhehe
he
h
lol :D
Aaaa genialny,cudo proszę napisz ba jutro .
OdpowiedzUsuńZasmuciło mnie to że nie napiszesz do tygodnia ;//
OdpowiedzUsuńnie spiesz się xoxo
tło>>>>>>>>>
jkdsksdakdn
genialne
Nominowałam cię do LIEBSTER BLOG AWARD więcej informacji u mnie na http://liga-mlodzch.blogspot.com/2014/07/nominacja.html
OdpowiedzUsuńMożesz nominować bloga ,który został już przez kogoś nominowany .
UsuńHejo!
OdpowiedzUsuńDobra, zacznę od użalania się nad Percym. Rany jak mi go żal! Nie ma już nikogo, a ten ********** Nico przychodzi jak gdyby nigdy nic?! NIE.
Świetny rozdział i zlituj się już nad naszym Percym, bo pęknie mi serce zaraz. Jak możesz go tak torturować? :< Idę czytać dalej.
Pozdrawiam! :*
~Lena